Nie reagujesz? Jesteś współwinna

Nie reagujesz? Jesteś współwinna


Kiedyś pojechałam na wakacje do ciepłego kraju z ludźmi, którzy byli znajomymi znajomych. Pierwszego wieczoru wybraliśmy się na kolację i jako że się prawie nie znaliśmy, zaczęliśmy rozmowę od standardowych tematów – skąd pochodzimy i gdzie mieszkamy. Kasia (imię niezmienione) zaczęła opowiadać, że mieszkają w bloku na obrzeżach Warszawy, w mieszkaniu z oknami od studni; narzekała, że przez to dźwięki z całego bloku bardzo się niosą. Chciałabym pamiętać jej dokładne słowa, ale to było jakieś 6 lat temu, w każdym razie powiedziała, że mają kiepskich sąsiadów, bo się ciągle tłuką, “no dosłownie słyszymy jak on rzuca w nią różnymi przedmiotami, wyobrażasz sobie?”, no i że z tego powodu mają często zepsuty wieczór, bo muszą zamykać okna.

Zapytałam ją, czy dzwonią na policję. Prawie mnie opluła jedzeniem, tak była oburzona pytaniem – “No coś ty, to nie nasza sprawa, nie będziemy się wtrącać”.

Do dzisiaj na samo wspomnienie tej sytuacji podnosi mi się ciśnienie.

Powiedziałam Kasi głośno i dobitnie co o tym myślę, na co Kasia się obraziła i wyszła. Mąż za nią pobiegł. (niestety nie pamiętam imienia, a chętnie bym się podzieliła).
I w takiej właśnie atmosferze zaczęły się moje 2 tygodniowe wakacje w Egipcie.

Brzydzę się hipokryzją droga Kasiu, Ty się w niej taplasz.

Wzruszasz się losem piesków ze schroniska, a nie dzwonisz na policję kiedy słyszysz przemoc domową za ścianą?

Nie myślisz o dzieciach, które są w tym mieszkaniu? Brak reakcji to przyzwolenie, a to czyni cię współwinną.

Nie przemawiają do mnie też argumenty, że sąsiedzi nie słyszeli jak on ją napieprzał. Wiesz o co mi chodzi? Zawsze po jakimś małżeńskim morderstwie, w telewizji przepytują sąsiadów, którzy przez uchylone drzwi zmartwionym głosem mówią, że “nie, ależ nie, nic nie było słychać, przecież inaczej coś by się zrobiło”. Jako psycholog umiem znaleźć wytłumaczenie tego zachowania, ale jako człowiek nie mogę się z tym pogodzić.

Nie ma we mnie zgody na akceptację tego zjawiska.

Nie chcę żeby kolejne pokolenia rosły w przekonaniu, że przemoc jest ok dopóki cię osobiście nie dotyczy

Kasia swoim brakiem reakcji uczy dzieci tego tyrana zza ściany, że muszą liczyć na siebie, że świat ma ich w dupie.
Taką samą lekcję przekazuje swoim dzieciom – wystarczy się odwrócić, i po sprawie.

Louis Alarcon Arias, który jest współzałożycielem Niebieskiej Linii, był moim wykładowcą na studiach i to on wpłynął na moją radykalną postawę w tej sprawie. Jego opowieści z pracy były wstrząsające, ale najbardziej zapamiętałam kiedy mówił o tym, jak sam pierwszy raz zetknął się z przemocą w swoim bloku. Notabene też mieszkał w mieszkaniu z oknem na studnię, i pewnego dnia usłyszał że sąsiad na górze spuszcza lanie dziecku. Wyjrzał przez okno, krzyknął “nie wolno bić dzieci” (a głos miał donośny, bo duży z niego chłop) i to podziałało jak magiczna różdżka, nastała cisza. Sprawca przemocy dostał informację, że nie ma zgody na jego postępowanie.

Napisałam ten tekst w reakcji na ten artykuł w Wysokich Obcasach, wczoraj na gorąco przed snem spisywałam myśli w evernote, i chyba tylko ten wentyl spowodował, że dałam radę zasnąć. Bardzo mnie porusza ten temat. Przeczytałam też komentarze pod linkiem na ich fanpage, i one mnie przekonują, że jednak większość społeczeństwa jest po dobrej stronie mocy. Serce rośnie <3

Warto się zastanowić nad swoją postawą wobec przemocy, żeby potem w sytuacji alarmowej bez wahania sięgnąć po telefon.

Ja nie mam żadnych wątpliwości.