Krótka lekcja podróżowania z małym dzieckiem
Wybrałam się z przyjaciółką i jej 2 letnią córeczką na kilka dni nad morze. Kurcze to niesamowite, że w ogóle wcześniej nie myślałam nad tym jaki wypływ ta dwulatka może mieć na moje plany. Pewnie dlatego, że to pierwsze moje tak długie wakacje w towarzystwie dziecka. Czego się nauczyłam? Czy da się zwiedzać, podróżować i w ogóle cokolwiek robić z małym szkrabem? ;-)
1. Mała zupełnie nie przeszkadzała nam spędzić całego dnia spacerując po Gdańsku, albo dzisiaj – zrobić 17 kilometrów bulwarami nadmorskimi. Albo się z nami ganiała, a potem spała, albo spacerowała i z zaciekawieniem obserwowała innych spacerowiczów. Zero problemu, jedyne co musiałyśmy ogarnąć, to aby po drzemce znajdować się w okolicy jakiejś jadłodajni.
2. Dla dziecka każdy powód jest dobry do radości. Że można obierać jajko na twardo i potem je zjeść wpychając sobie prawie w całości do buzi, że plaża to wielka piaskownica i można się w niej tarzać, że wielka mewa pije wodę na plaży, oraz że w piasku błyszczą w słońcu piękne muszelki. Przecież to piękna lekcja życia, którą z rozkoszą biorę od małej.
3. Każdy powód jest też dobry do płakania (albo udawania, że się płacze) – że też chce czyścić zęby nicią dentystyczną, że dziwny zawiany pan wszedł do baru i gra na pianinie, że wcale nie chce spać (pewnie to wszyscy znają? ;-)) i że chce jeszcze więcej biegać. A teraz, w czasie pisania tekstu – że mama śpiewa drugi raz pod rząd tą samą piosenkę do snu :D
4. Dwulatka ma taką samą frajdę z robienia zdjęć co ja. K kupiła małej gazetę, do której był dodatek w postaci plastikowego aparatu. Niesamowite jaką jej to sprawiło radochę, że mogłyśmy razem chodzić pod Gdańsku i robić zdjęcia. Mała nie przepuściła żadnego kadru, a potem już tak się zapędziła, że robiła „zdjęcia” wszystkiemu co się rusza, mówiąc, że musi przecież pokazać wszystko tacie.
5. Dziecko nie potrzebuje fury zabawek aby się świetnie bawić. Kiedy zobaczyłam, że K nie przywiozła ze sobą żadnych zabawek dla małej, ani jednej sztuki, zdębiałam i zdrętwiałam równocześnie. Trochę się bałam co to będzie ;-) A Mała super się bawiła w piasku na plaży – hitem było zakopywanie nóżek w piasku, a dzisiaj jej najlepszą zabawą było przeganianie cioci. Biegała ze 2 kilometry i wyła w niebogłosy, kiedy jej mama zdecydowała, że już koniec zabawy :D
6. Niewątpliwie są pewne rzeczy z których trzeba zrezygnować, ale z tego co widzę, to zawsze można dopasować plan do możliwości i chęci. W pierwszej chwili pomyślałam, że pewnie w górach byłby większy problem, ale przecież zaraz sobie przypomniałam, że są specjalne plecaki do noszenia dzieci i mnóstwo ludzi ich używa. Na pewno trzeba czasem chodzić na kompromisy, ale przecież zrezygnowanie z jedzenia w ogródku na rzecz zacienionego i bezpiecznego miejsca w budynku, to nie koniec świata?
Ogólnie rzecz biorąc dziękuję temu na górze, że mogę robić co chcę, planować szalone road tripy i podróże, kłaść się spać no i przede wszystkim wstawać kiedy chcę, ale od jakiegoś czasu obserwuję w blogosferze popularyzację podróży z dziećmi i naprawdę napawa to optymizmem :D w końcu jeśli Podróżniccy mogli polecieć z malutkim dzieckiem na drugi koniec świata, a następnie zrobić szalony road trip przez bezdroża, to wszystko jest możliwe.