Anglia – wpadnij do kościoła na zakupy albo kawę

Anglia – wpadnij do kościoła na zakupy albo kawę


To zdecydowanie nie jest wpis o postępującej laicyzacji kościołów, a raczej o tym jak kościoły w Anglii przyciągają ludzi za pomocą różnych trików ;-) A potem w doskonały sposób monetyzują te wizyty.

Uwielbiam zwiedzać kościoły w czasie wakacji. Kocham te miejsca za ciszę, nastrój kontemplacyjny… i dlatego bardzo się zdziwiłam, kiedy zauważyłam, że w Anglii wygląda to troszkę inaczej niż w Polsce.

Na przykład można przy okazji wizyty w kościele wypić kawę. Kiedy zwiedzaliśmy katedrę w Norwich, zaszliśmy do kawiarni przylegającej do budynku. Kawiarnia wygląda tak:

332747563_840c8bcd9f_bZdjęcie autorstwa .Martin.
Jak widać nie jest to jakieś zdziadziałe pomieszczenie w zawilgoconej piwnicy, tylko przepiękny budynek zaprojektowany przez Hopkins Architects. My byliśmy tam akurat w niedzielę i widzieliśmy, że po mszy rodziny z dziećmi przyszły tu na gorącą czekoladę i ciastka. Czyż nie tak buduje się pozytywne skojarzenia? ;-)

Całkiem niedawno spędziliśmy weekend w Cotswolds i przy okazji zwiedzaliśmy katedrę w Tewkesbury, czyli jednym z miasteczek tego regionu. Właśnie podczas wizyty w tym kościele (zdjęcie tytułowe) pomyślałam, że warto by napisać o tych różnicach artykuł, bo naprawdę mnie zadziwiły. Na przykład mała księgarnia i sklep z pamiątkami albo bankomat do zostawienia ofiary, jeśli ktoś nie ma gotówki ;-) W kościele było mnóstwo ludzi krążących we wszystkich zakątkach, pomimo tego, że w jednej nawie odbywała się msza. Może nie do końca można tam było się zanurzyć w ciszy, ale za to był bardzo swobodny „nastrój”. Co kilkanaście kroków była też możliwość zapalenia świeczki za dobrowolną opłatą. Skarbonki były przeźroczyste, co jest dobrym marketingowym chwytem – widzisz, że inni wrzucili £5 za świeczkę, więc zaswędzi cię sumienie jak będziesz chciał dać 10 pensów ;-) Były też normalne skarbonki a także bankomat! Super nowoczesne podejście.

FotorCreated

W wielu kościołach odbywają się koncerty, akcje charytatywne czy nawet targ staroci. Bardzo podoba mi się to podejście, jest to trafny chwyt marketingowy – przyzwyczajasz ludzi do przychodzenia do tego miejsca, buduje się w ten sposób relację i pozytywne skojarzenia.

Poza tym kościoły, kawiarnie i sklepiki są pełne osób starszych, które mają czas i chcą go poświęcić dla dobra wspólnoty. To wpisuje się w trend,  o którym pisałam w moim tekście o starości w UK – Ci ludzie są potrzebni i można świetnie wykorzystać ich potencjał na przykład jako wolontariuszy w przykościelnej kafejce.

Lubię to.